Kawiarnia pod Pełnym Księżycem - Mai Mochizuki

„Kiedy utkniemy w jakimś punkcie, należy przede wszystkim poznać siebie samego. Czyż nie sprawdzamy na mapie, jak iść, kiedy zabłądzimy na drodze i staniemy w miejscu?”

Kawiarnia nie ma stałego adresu. Pojawia się nagle — w pasażu handlowym, na końcowej stacji kolei albo w cichej dolinie przy rzece. Zawsze wtedy, gdy Księżyc jest w pełni. Nie wybiera się tu dań z menu — to kawiarnia, która sama wie, czego potrzebujesz. Serwuje napoje i desery dopasowane do pragnień, lęków i tego, czego jeszcze nie potrafimy nazwać. Kelnerami są… koty. Ciche, uważne, nienarzucające się. Pomagają gościom zajrzeć w głąb siebie — czasem przez rozmowę, czasem przez symbol, a czasem przez milczenie. Towarzyszy temu magia codzienności: astrologia, ruchy Księżyca, wróżby i przechodzenie między światami — wszystko jednak podane z ogromną delikatnością.

Dlaczego po nią sięgnęłam?

Czytałam ją w czasie dla mnie trudnym — pełnym napięcia, nadmiaru pracy i negatywnych perturbacji. Potrzebowałam wtedy czegoś ciepłego i łagodnego, historii, która nie dokłada ciężaru, lecz pozwala na chwilę odetchnąć. Ta książka dokładnie taka jest.

Nie dotyka najgłębszych traum ani nie zmusza do wielkich analiz. Nie próbuje rozkładać życia na czynniki pierwsze. Zamiast tego delikatnie zachęca do samoakceptacji, uważności i czynienia dobra — bez moralizowania, bez presji i bez poczucia, że „trzeba coś naprawić natychmiast”. Raczej oswaja z myślą o samoakceptacji i karmie.

Choć autorka posługuje się znakami zodiaku i fazami Księżyca, przesłanie tej historii nie ma nic wspólnego z horoskopową dosłownością. To język metafor prowadzący do uniwersalnych prawd. Jedna z nich jest mi szczególnie bliska i wyznaję ją od lat — zasada karmy. Dobro wraca, ale potrafią wrócić również nasze negatywne działania, często w najmniej odpowiednich, najtrudniejszych momentach życia.

„Na tym świecie działa zasada lustra: wszystko, co zrobisz, odbije się i wróci do ciebie.”

Ale jak odróżnić to, co dobre, od tego, co nam szkodzi? Odpowiedź jest prosta, choć wymagająca — trzeba poznać siebie. Bardzo poruszyła mnie metafora mapy, która pojawia się w tej książce: gdy utkniemy w jednym miejscu i nie wiemy, jak ruszyć dalej, najpierw musimy sprawdzić, gdzie jesteśmy.

„Kiedy utkniemy w jakimś punkcie, należy przede wszystkim poznać siebie samego. Czyż nie sprawdzamy na mapie, jak iść, kiedy zabłądzimy na drodze i staniemy w miejscu?”

Gdy zaczynamy naprawdę rozumieć i akceptować siebie — zarówno swoje mocne, jak i słabsze strony — życie staje się spokojniejsze i bardziej uporządkowane.

„Zrozumienie siebie łączy się z dbaniem o siebie. Jeśli będzie pani to robić, pani gwiazda rozbłyśnie.”

Ta troska o siebie nie oznacza jednak bycia zawsze silną, dzielną i „ogarniętą”. Wręcz przeciwnie — książka daje przyzwolenie na słabość, na łzy i na zatrzymanie się.

„Pani nigdy nie płakała, prawda? A kiedy jest ciężko, kiedy cierpimy, trzeba płakać. Woda tak działa: zmywa wszystko.”

Myślę, że jednym z najważniejszych przesłań tej książki — o którym tak często zapominamy — jest prosta, ale trudna prawda: bez akceptacji i polubienia samego siebie trudno naprawdę zaakceptować i polubić innych.

„Żeby mieć wielkie serce dla ludzi, trzeba też trochę siebie rozpieszczać. Co więcej, niedobrze jest ograniczać się do ciasnych ram rozsądku, które sami sobie stwarzamy, ignorując emocje. Trzeba je uwolnić i zaakceptować.”

🐾 Dla kogo?

Dla osób, które lubią spokojne, kojące historie z delikatną nutą magii. Dla miłośników kotów — tak, one naprawdę są tu ważne i obecne. Dla tych, którzy są w momencie zatrzymania, zmiany albo cichego zmęczenia, gdy potrzeba czegoś łagodnego, a jednocześnie prawdziwego. I dla wszystkich, którzy czują, że chcieliby żyć bardziej po swojemu, ale jeszcze nie do końca wiedzą, jak tę drogę nazwać i od czego ją zacząć.

Na zakończenie

Kawiarnia pod Pełnym Księżycem to nie jest książka, którą się „połyka”. To książka, którą czyta się powoli — jakby siedziało się nocą przy małym stoliku, z ciepłym kubkiem w dłoniach i kotem krążącym gdzieś obok. Cicha, mądra i empatyczna. Taka, która nie zmienia życia jednym zdaniem, ale przypomina, że nasze podejście do życia — radość, smutek i odwaga — w dużej mierze zależą od nas samych. I że czasem naprawdę wystarczy być dla siebie trochę łagodniejszym.

Ten nastrój dopełnia również sama oprawa książki. W środku znajdziemy zakładkę z kotkiem oraz subtelne ilustracje przedstawiające kocich bohaterów i serwowane w kawiarni dania. Te drobne elementy pomagają jeszcze lepiej wyobrazić sobie atmosferę miejsca, sytuacje, w których znajdują się bohaterowie, a nawet „poczuć” smak potraw. To mały, ale niezwykle przyjemny detal, dzięki któremu ma się wrażenie, że naprawdę na chwilę zasiadło się w tej kawiarni — i nie chce się z niej wychodzić zbyt szybko.

Next
Next

Kamogawa. Tropiciele smaków – Hisashi Kashiwai