🎬 Minecraft: The Movie – Hołd pełen serca, klocków i nieoczekiwanego uroku
🎬 Minecraft: The Movie – Hołd pełen serca, klocków i nieoczekiwanego uroku
Na początek ogromny szacunek dla twórców za umieszczenie ikonicznej świnki z koroną — wyraźnego ukłonu w stronę ukochanego gracza Minecrafta, Technoblade’a, który niestety zmarł na raka. Ten jeden detal sprawił, że film stał się czymś więcej niż tylko adaptacją gry — stał się wzruszającym hołdem dla całej społeczności.
Poza tym to film, który celebruje wszystko, czym Minecraft jest. Owszem, na papierze można by go sprowadzić do kolejnej bajki w stylu „dzieciaki, bądźcie kreatywne!”. I szczerze? Trochę taki jest. Ale ratuje go obsada. Jason Momoa, Jack Black i Jennifer Coolidge robią dokładnie to, czego się po nich spodziewasz: wnoszą chaos, radość i tonę frajdy.
Zwłaszcza Jennifer Coolidge błyszczy. Nie da się przestać śmiać z jej postaci i absolutnie odjechanych, genialnych tekstów. Ma w sobie idealne połączenie naiwności i mądrości — i za każdym razem, gdy się odzywa, po prostu przepadasz.
A dla mnie oczywiście gwiazdą był Dennis. Pies. 🐶
Uwielbiam, że udało się wpleść całą historię o więzi człowieka i jego psa. I choć to tylko fragment większej przygody, każdy psi rodzic zrozumie, jaką ma to emocjonalną wagę. Jest nawet piosenka miłosna, którą postać Jacka Blacka śpiewa do Dennisa — i tak, miałam łzy w oczach.
Najbardziej zapadła mi w pamięć postać Jasona Momoi. Oto piękny, muskularny facet, paraduje w różowej kurtce i rozwala wszystkich w grach arcade, jakby to była bułka z masłem. Samoświadomość, ironia, różowa kurtka, którą teraz absolutnie muszę mieć — ten rodzaj humoru z przymrużeniem oka to dokładnie to, co kocham. On nawet nie próbuje być cool. On po prostu jest. I to czyni go jeszcze lepszym.
Czy obejrzę go jeszcze raz? Absolutnie.
To idealny weekendowy film na reset mózgu — czysta frajda do oglądania. Bez presji, bez nadmiernego myślenia. Tylko klocki, śmiech, chaos i odrobina serca. 💚